[ad_1]
Zastęp zastępowych 10. Drużyny Wrocławskiej w dniach 6-8 lutego 2019 r. miał swoją wyjazdową zbiórkę w Karkonoszach.
Dziewczyny wędrują zimową porą ze Szklarskiej Poręby na Łabski Szczyt, przez Szrenicę, by wrócić znów do Szklarskiej. Trasa była zaplanowana, noclegi zamówione, wymarzone naleśniki na Szrenicy śniły się po nocach, a na Hali Szrenickiej miały być zrobione zimowe zdjęcia – piękny widok na okoliczną przyrodę…
ale drugiego ranka stało się coś, co zmieniło wszystko…
Przez okno schroniska widziałyśmy zimowy krajobraz. Przez noc pogoda zupełnie się zmieniła, silny wiatr usypał wysokie zaspy i wyglądało na to, że nie ma zamiaru przestać wiać.
Gotowe do drogi, nastawione na zdobycie szczytu, otworzyłyśmy drzwi wyjściowe. Ściana śniegu sięgała do pasa, a wiatr przywiewał go coraz więcej i więcej. Zjechałyśmy z zaspy przed drzwiami, mając w głowach słowa ratownika GOPR, który przed samym wyjściem powiedział: „Idźcie, idźcie, potem będzie tylko gorzej, wiatr ma wiać 60 km/h. Najwyżej zawrócicie… Jak nie zaryzykujecie, to nie będziecie wiedziały”.
Więc wyszłyśmy: próbowałyśmy iść pod wiatr, pod górę, krok za krokiem. Spod kapturów i szalików wystawały tylko przymrużone oczy, a wiatr wiał niemiłosiernie i sypał suchym śniegiem. Szłyśmy powoli, ale dzielnie. Gdy weszłyśmy już na zielony szlak, który prowadzi na Szrenicę, spotkałyśmy Panią z dwójką nastolatków, którzy zakopując się w śniegu po kolana, krzyknęli, żebyśmy dalej nie szły. „Tam wiatr jest taki, że aż nas przewracało. Lepiej zawróćcie”. Podziękowałyśmy za radę, ale zdecydowałyśmy, że idziemy dalej. Mamy ciężkie plecaki, więc nie tak łatwo będzie nas przewrócić.
Więc znów, krok za krokiem, pod górę, nie podnosząc wzroku, przewracając się czasem, gdy noga nie znalazła oparcia w śnieżnej zaspie. Przeszłyśmy kolejne -dziesiąt metrów, gdy z naprzeciwka nadeszli kolejni turyści. Trójka młodych ludzi szła powoli gęsiego, byli powiązani ze sobą liną. Zatrzymali się przy nas i jeden z nich powiedział: „Lepiej zawróćcie, dalej jest tylko gorzej, a podejście na Szrenicę… no, ja bym się nie pchał. Tam wieje jeszcze mocniej… Nie idźcie”. Spojrzałyśmy po sobie i pomyślałyśmy, że tym razem zasada „do trzech razy sztuka” może się nie sprawdzić. Więc jedyne, co nam zostało, to wrócić do schroniska pod Łabskim Szczytem. Opłacony nocleg na Szrenicy i wyczekiwane naleśniki z jagodami przepadły, a poczucie przegranej kłuło w środku. Ale… Bezpieczeństwo jest najważniejsze. Zeszłyśmy więc – a raczej stoczyłyśmy się – z powrotem, łapiąc się wystających spod śniegu pali, które wyznaczały szlak.
Weszłyśmy do schroniska, gdy ratownicy GOPR-u po długim śniadaniu szykowali się do drogi. „O Matko! Ale tam nieprzyjemnie!” – usłyszałyśmy w progu. Ratownikowi, który przed wyjściem polecił nam zaryzykować, powiedziałyśmy, że próbowałyśmy, ale wróciłyśmy. „Mhm… No cóż…” – odpowiedział, patrząc przez okno na szalejącą zawieruchę – „To do zobaczenia wieczorem!”.
Siedzimy więc w pokoju w schronisku, gramy, rozmawiamy, pracujemy nad stopniem i staramy się nie marnować czasu, mając nadzieję, że jutro uda się nam zejść do Szklarskiej i wrócić domów.
PS Ratownicy wrócili po godzinie i resztę ćwiczeń przeprowadzili na schodach schroniska… ?
[ad_2]
Link do źródła