Ciepłe, bo instruktor to dla mnie ktoś, kto poświęcił dużo czasu ucząc się inspirowania ludzi do życia pełnią siebie – do ścigania marzeń i pociągania do nich osób dookoła – a to bardzo szlachetna rzecz.
Można się obawiać, że im wyższy stopień kursu, tym bardziej doktrynerskie będą jego treści. Tymczasem, ku radości każdej duszy, która miłuje prawdę, kurs był oparty na dyskusji: zachęcano nas do refleksji nad tym, jak żyjemy jako organizacja i czy to faktycznie prowadzi nas do celu. Zastanowić się można było nawet nad samym celem!
Niewątpliwą zaletą był charakter naszego mieszkania na ów czas – samotna niemal chata w środku lasu, ogrzewana jedynie starym kaflowym piecem. Kilka par sprawnych rąk – i z lodowatego domu powstał najcieplejszy, w obu znaczeniach tego słowa, azyl w okolicy. Przypominały się opowieści o partyzantach tułających się od chaty do chaty po opanowanym przez wroga świecie…
To był dobry czas, bogaty w pomysły, które mogą dać wiele drużynie:
– Nocleg w wiejskiej chacie wraz z zastępowymi, z takimi atrakcjami jak rozpalenie pieca kaflowego własnoręcznie porąbanymi drwami, podtrzymywanie ognia na zmiany przez całą noc czy czerpanie wody ze studni;
– Sen pośród głuszy, gdzie słychać jedynie wiatr i, ewentualnie, jeżdżące od czasu do czasu w oddali pociągi,
– Jasno podzielone funkcje w zastępie zastępowych – by każdy uczył się z prawdziwą pasją, skupiony na jednej lub dwóch ważnych dziedzinach życia harcerskiego.
Czuwaj!
Patryk Kocielnik
Drużynowy
1. Drużyna Milanowska FSE