W czasie mszy oczywiście było kazanie, i stanie przy sztandarach. Można było przy tym podpatrzeć, jak wygląda u innych organizacji nerwowe poprawianie całego umundurowania przed zmianą warty. Powiem wam, że bardzo podobnie jak u nas. Na kazaniu ksiądz powiedział, że na słowie harcerza można polegać jak na Zawiszy. Nie wiem skąd władze Stowarzyszenia mają kasę na tak dużą reklamę skautingu.
Po mszy zeszliśmy do podziemia, i tam uderzyło w nas od razu prawdziwą sztuką. Darek Malejonek i jego zespół, mimo że okrojony okolicznościami, jak urodzinowy tort po urodzinach, dostarczył jednak wielu emocji i wzruszeń. Samych piosenek było zaledwie 5, ale Pan Darek poprzedzał każdy utwór własnymi refleksjami, by w końcu stwierdzić, że tak zacnemu gronu przecież nie trzeba tłumaczyć takich rzeczy jak Bóg, Honor i Ojczyzna. Guziki w mundurach prawie pruły sie nam z dumy.
W końcu ksiądz, który nas gościł, pokazał po raz któryś wymowne Game Over, i trzeba było zakończyć te emocje. Rozpoczął się wyścig do pałacu. Przed wejściem do głównej sali w Pałacu Prezydenckim , Piotr Sitko – nasz Przewodniczący – jak kapitan drużyny wyjaśnił nam kogo nokautować, a komu strzelać bramki. I, że ten mecz to mamy wygrać, bo zawsze wygrywamy. Potem ustawiliśmy się jako pierwsi, w najlepszym jak nam się wydawało miejscu. A później okazało się, że tam to akurat będą stały media, i musimy się zaspokoić staniem w kącie. Mimo to zwycięski uśmiech nie schodził nam z twarzy. Cały czas wygrywaliśmy z czasem. Nazwa naszego stowarzyszenia była za każdym razem odczytywana w całości, więc zajęliśmy najwięcej mikrofonowego czasu.
Na początku pierwszy test- Prezydent musiał rozpalić ognisko jedną zapałką. Pilnowali go przy tym wszyscy szefowie organizacji w Polsce i na świecie. Bor pilnował z kolei owych szefów. Potem zaczęły się przemowy.
Jak już przemówili ci co przemawiali na początku, a reszta schowała swoje przemowy z rezygnacją do kieszeni, zaczął mówić Prezydent. A później, nastąpiło przekazanie protektoratów. Każda organizacja dostawała taką trójkątną chorągiewkę. Idealną na ćwiczenie Semafora.
Później było to, co skauci lubią najbardziej, czyli zdjęcie z prezydentem. Wszyscy się ustawili, i Prezydent też musiał. A później było selfie. Pewna przewodniczka stała wtedy przy Prezydencie. Wyciągnęła telefon przed siebie a Prezydent na to- „obiektyw jest ustawiony na złą stronę”. Przewodniczka wcale się tym nie zraziła. Przestawiła jakiś guziczek i znowu telefon poszybował przed twarz Pana Prezydenta. Pan Prezydent nie dał się sterroryzować i powiedział, że jest ustawiona kamera. Przewodniczka tracąc już zmysł orientacji w terenie, powiedziała : „niemożliwe”. Ale przestawiła kolejny guzik, dodając: „to te nerwy”. I zdjęcie się stało faktem.
Krzyczeliśmy dla Pan Prezydenta, śpiewaliśmy dla niego, a później postanowiliśmy zjeść dla niego dorsza. Oczywiście kilka razy jeszcze go spotykaliśmy i zapraszaliśmy na obozy i harce majowe.
Później w kręgu przed pałacem Prezydenckim było przekazanie iskry przez Pana Prezydenta. A na samym końcu, już w małej grupce stał z nami przy ognisku i śpiewał harcerskie piosenki. Opowiadał też o swoich obozach. Na koniec zaśpiewaliśmy wspólnie „Idzie noc”.
Kogo nie było, już może zacząć żałować.